Co jest ważniejsze - słownictwo czy gramatyka?
Trzeba sobie najpierw zadać pytanie "co to właściwie jest gramatyka?". Otóż, gramatyka to zestaw reguł rządzących zestawianiem słów w ten sposób, aby wyrazić określone treści.
Jaś kocha Małgosię.
Jaś Małgosię kocha.Małgosię kocha Jaś.
Małgosię Jaś kocha.Kocha Jaś Małgosię.Kocha Małgosię Jaś.Nie wszystkie może wersje są równie zgrabne stylistycznie, ale wszystkie są zrozumiałe i nie mamy wątpliwości co do treści.
Weźmy natomiast angielski odpowiednik naszego zdania oraz jego warianty:
John loves Mary.John Mary loves.Mary loves John.Mary John loves.Loves John Mary.Loves Mary John.Tu, jak widzimy, różnice są jeszcze większe. Zdanie drugie i czwarte mają nieco przestarzałą składnię i można je rozumieć na dwa sposoby. W mowie można by jeszcze zrozumieć, dzięki akcentowi, kto kogo kocha, ale ze zdania pisanego niewiele się można dowiedzieć. Dwa ostatnie zdania są już bardzo poetyckie i równie mało zrozumiałe. Jednak najpoważniejsza różnica między gramatyką polską i angielską ujawnia się w tym, że zdanie trzecie ma znaczenie odwrotne do pierwszego.
Wniosek z tego taki, że w języku polskim, dzięki koniugacji i deklinacji, szyk zdania nie jest tak ważny, jak w języku angielskim. I dlatego, reguła "podmiot, orzeczenie, dopełnienie" ma w angielskim tak duże znaczenie i warto się niej trzymać w trakcie nauki. Co nie oznacza, że nie można od niej odchodzić! Wręcz przeciwnie, czasem nawet trzeba, jak w przypadku inwersji. Chodzi raczej o to, by wyrobić sobie nawyk podczas nauki, a eksperymenty ze składnią zostawić na moment, gdy już opanuje się podstawy.
Podsumowując: zarówno szyk zdania, jak deklinacja i koniugacja, to są narzędzia gramatyczne i bez jakichś reguł gramatycznych nie da się zrozumieć żadnego zdania. Możemy rozumieć wszystkie słowa, np. "loves", "Mary" i "John", ale jeśli nie wiemy, jak zinterpretować ich wzajemne ułożenie (a to nam właśnie mówią reguły gramatyki), to nie uda nam się nimi nic przekazać.
Co zatem ważniejsze: słownictwo czy gramatyka? Moim zdaniem, oba składniki są równie ważne: słowa to materia myśli, a gramatyka, to forma. Gdzie nie ma zarazem obu, tam nie ma myśli.
Przychodzi mi na myśl pewne porównanie profesora Wolniewicza, wyrażone w zupełnie innym kontekście - w kontekście pytania o funkcję odstraszającą kary: czy ważniejsza jest surowość kary, czy jej nieuchronność (w artykule Jeszcze o karze głównej z tomu Filozofia i wartości II, Warszawa 1998, str. 221.) Otóż, według profesora Wolniewicza to tak, jakby pytać, czy dla pola prostokąta ważniejsza jest długość, czy szerokość; podczas gdy wiadomo, że istotne są obie. Wiadomo, że pole prostokąta jest funkcją dwóch zmiennych: jego długości i szerokości. Podobnie jest, według profesora Wolniewicza, z funkcją odstraszającą kary: jest ona funkcją dwóch zmiennych: surowości i nieuchronności. I tak samo jest, moim zdaniem, z myślą: jest ona funkcją dwóch zmiennych: słownictwa i gramatyki, materii i formy.
A zatem, nauka słownictwa, to oczywiście rzecz podstawowa. Jednak, gdybyśmy znali wszystkie angielskie słowa, a nie znali choć jednej reguły gramatycznej, to nie moglibyśmy ani nic zrozumieć, ani nic przekazać. I tak samo, gdybyśmy znali wszystkie reguły gramatycznie, a nie znali żadnych słów.
Słowa, to jest to, co widzimy i słyszymy. Gramatyki nie widać wprost, trzeba ją wyczytywać między wierszami. I stąd bierze się skłonność (w naszych czasach, bo nie było tak zawsze), by ją ignorować. Jak zresztą wiele innych rzeczy niewidocznych dla oczu... Signum temporis?